Każdy z nas, nawet wybudzony w środku nocy z pewnością powiedziałby, że mobbing jest oczywiście zły. Niestety takie deklaracje to jedno, a w praktyce mobbing ma się u nas świetnie. Potwierdzeniem tej tezy jest rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego w sprawie pewnej radczyni prawnej, która nagrywała swojego szefa. Nagrania miały być dowodem na mobbingowanie, którego ten miał się dopuszczać.
Trzeba jednak we wstępie przyznać, że sprawa dotyczyła odpowiedzialności dyscyplinarnej kobiety, a nie karnej czy nawet cywilnej. Zarówno ona, jak i jej przełożony, są radcami prawnymi. Cała sytuacja miała miejsce w dziale prawnym dużej spółki energetycznej. Kobieta była świeżo upieczoną radczynią prawną po zdanym egzaminie zawodowym. W związku z tym niewątpliwym awansem (wcześniej była aplikantką), zwróciła się do swojego szefa o awans i związaną z tym podwyżkę. Ten miał odmówić, a niezadowolona z takiego obrotu sprawy radczyni postanowiła szefa nagrywać dyktafonem. W jej ocenie brak awansu w jej sytuacji był oczywistym mobbingiem. W końcu dostawała wynagrodzenie i zajmowała stanowisko o wiele za niskie w stosunku do swoich kwalifikacji.
Radczyni miała zagrozić szefowi, że zebrane w ten sposób nagrania przedstawi zarządowi spółki i specjalnej komisji ds. mobbingu. Ponadto zachowanie przełożonego chciała opisać samorządowi radcowskiemu, do którego sama również należała. Dalszy bieg sprawy był dość burzliwy. Otóż przełożony kobiety uznał, że takie nagrywanie szefa z ukrycia naruszyło jego dobra osobiste, a sprawą zajął się rzecznik dyscyplinarny. Nie rozpatrywali jednak oskarżeń kobiety o mobbing, a właśnie nagrywanie innego radcy. Kobietę uznano za winną i orzeczono wobec niej roczny zakaz wykonywania zawodu. Na skutek apelacji sprawa trafiła przed oblicze Sądu Najwyższego, a ostatecznie zawieszenie zamieniono na 10 tysięcy złotych kary finansowej.
Co jest takiego dziwnego w tej sprawie? W końcu radczyni nagrała z ukrycia innego radcę, a nagrania miała wykorzystać do oskarżenia mężczyzny o mobbing, co można nazwać szantażem. Sędzia tak uzasadniał oddalenie apelacji kobiety:
Radca prawny jest zobowiązany dbać o godność zawodu, której naruszeniem jest m.in. podważenie zaufania do zawodu radcy. Nagrywanie przełożonego, będącego w dodatku innym radcą prawnym, jest niewątpliwie – już poprzez użycie tego rodzaju środków – zachowaniem podważającym zaufanie. Nie może być wątpliwości, że pod względem formalnym nagrywanie rozmów przez radcę stanowi naruszenie reguł deontologicznych w tym sensie, że jest po prostu bezprawne.
Mobbing w Polsce ma się świetnie – próby udokumentowania tego zjawiska mogą przynieść same problemy
O ile jak najbardziej słuszne jest podejście, że fałszywe oskarżenia o mobbing i szantażowanie przełożonego takimi nagraniami są sprzeczne z zasadami etyki (nawet nie tylko tej zawodowej), o tyle nie rozumiem, dlaczego osią sporu stały się nagrania. Przecież wcale nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której przełożony faktycznie mobbinguje swoich pracowników, a jedynym dowodem w sprawie mogą być takie nagrywanie z ukrycia (no bo kto będzie mobbingował, wiedząc, że jest nagrywany?) Dlaczego podstawą w całej sprawie skoncentrowano się na tym, że kobieta nagrywała swojego szefa, a nie to, że (jak się okazało), oskarżenia o mobbing okazały się niesłuszne? W końcu bezpodstawne oskarżenie o przestępstwo (a mobbing jest przestępstwem) czy sam szantaż jest zachowaniem o wiele bardziej niegodnym, niż nagrywanie z ukrycia zachowań, które w ocenie kobiety były mobbingiem. Według sądu mężczyzna nie dopuścił się takiego zachowania.
Tym samym w kraju i społeczeństwie, w którym mobbing jest na porządku dziennym, najważniejszym problemem jest to, że pracownik podejmuje działania mające na celu ujawnienie tego procederu. Skoro głównym argumentem sądu było stwierdzenie, że nagrywanie innego radcy jest niezgodne z zasadami etyki, a wręcz bezprawne, co mają zrobić inni radcy prawni, którzy faktycznie są w pracy mobbingowani? Czy mają przejść nad tym do porządku dziennego, skoro próba udokumentowania tego skaże ich na problemy w samorządzie? Zamiast zachęcać ofiary do nagrywania takich praktyk, uznaje się, że to narusza dobra osobiste (rzekomego) sprawcy.