Rząd ma nowe pomysły na walkę z suszą. Nie są to jednak żadne zaplanowane działania systemowe, a… objęcie większej liczby nieruchomości tzw. podatkiem od deszczu.
Podatek od deszczu ma być lekarstwem na suszę
Rządzący chcą przeciwdziałać suszy – w uzasadnieniu jednego z projektów można znaleźć nawet stwierdzenie, że Polska znajduje się w grupie państw zagrożonych deficytem wody. Teoretycznie w najbliższym czasie mają zostać przyjęte rozwiązania systemowe o różnej skali. W pierwszej kolejności jednak postawiono na program „Moja Woda„, pozwalający uzyskać dofinansowanie na stworzenie oczka wodnego czy zakup i montaż zbiorników na wodę deszczową. Kolejnym krokiem ma być… podatek od deszczu, a właściwie objęcie istniejącą już daniną większej liczby nieruchomości.
Jak donosi „Puls Biznesu”, Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej przygotowało projekt mający na celu zapobieganie skutkom suszy. Jednym z założeń ustawy jest rozszerzenie kręgu podmiotów, które muszą płacić tzw. podatek od deszczu, czyli opłatę związaną z naturalną utratą retencji. Teraz muszą ją uiszczać właściciele nieruchomości o powierzchni co najmniej 3,5 tys. m2, zabudowanej w co najmniej 70 proc. W tym momencie obowiązek dotyczy właścicieli ok. 7 tys. działek.
Po zmianie przepisów „podatek od deszczu” zapłaci jednak znacznie więcej właścicieli nieruchomości. Proponowane przepisy zakładają, że ten obowiązek zostanie nałożony już na tych, którzy posiadają działkę o powierzchni co najmniej 600 m2, zabudowanych w co najmniej w 50 proc. Zmiana w kryteriach jest zatem ogromna, podobnie zresztą jak szacowany roczny koszt podatku na gospodarstwo domowe – czyli 1350 zł. Jeśli przepisy wejdą w życie, do Wód Polskich będzie trafiać ok. 135 mln zł rocznie (obecnie jest to 6,24 mln zł).
Projekt zakłada też inne zmiany
Rozszerzony „podatek od deszczu” to jednak nie wszystko. W projekcie znalazły się również inne przepisy, które mogą wywołać spore kontrowersje. Chodzi m.in. o ułatwienia w wywłaszczaniu i pozyskiwaniu gruntów pod inwestycje retencyjne, przyspieszenie wydawania części decyzji administracyjnych czy pierwszeństwo budowy obiektów, które mają ograniczyć skutki suszy – i to nawet jeśli będzie to kolidować z budową nowych mieszkań.
Teoretycznie zatem rządzący prawdopodobnie faktycznie chcą zacząć realizować pewne inwestycje, chociaż pieniędzy – tradycyjnie – szukają w kieszeniach podatników. Dodatkowo można się tylko zastanawiać, czy planowane realizacje mają jedynie zapobiegać skutkom suszy, czy też znajdą się również takie, które mają docelowo przeciwdziałać jej pojawieniu się.