Wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę z tego, że internauci nie lubią reklam. Pewnym zaskoczeniem może być jednak skala zjawiska. Dane Gemiusa jednoznacznie wskazują, że reklamy oglądanych wcześniej produktów wkurzają kupujących jak mało co. Nawet długi czas oczekiwania oraz wysoki koszt dostawy nie są w stanie im dorównać.
Natrętne reklamy oglądanych wcześniej produktów to dzisiaj najgorszy rodzaj reklam w polskim internecie
Czas najwyższy porozmawiać o reklamach kontekstowych i ich roli w ecommerce. Nie jest żadną tajemnicą, że lubię to narzędzie także jako kupujący online. Być może znajduję się w tej kwestii w mniejszości. Stosunek konsumentów do reklam jako takich od lat pozostaje w końcu jednoznacznie negatywny. Potwierdzają to po raz kolejny dane z raportu Gemiusa „ecommerce w Polsce 2023”. 43 proc. respondentów przyznaje, że reklamy ich denerwują, 45 proc. przyznaje, że aktywnie je ignoruje. Jedynie 26 proc. uważa, że dostarczają im one jakkolwiek przydatnych informacji, a 11 proc. darzy je sympatią.
Przypadek akurat reklam kontekstowych jest nieco bardziej skomplikowany. Ich założeniem jest podsunięcie potencjalnym kupującym tych ofert, którymi mogą być zainteresowani. Mogą to być oferty produktów, które akurat próbują znaleźć za pomocą przeglądarki internetowej. Algorytmy mogą też podsuwać im te produkty, które co jakiś czas kupują, albo szczególnie atrakcyjne promocje tych sprzedawców, u których nasz użytkownik robi regularnie zakupy. Moja sympatia do tej metody bierze się stąd, że całkiem nieźle spełniają swoją funkcję. Wygląda jednak na to, że pojawił się poważny problem z nimi związany.
Autorzy przywołanego raportu zadali swoim respondentom pytanie dotyczące czynników, które najbardziej przeszkadzają im w zakupach internetowych. Na pierwszym miejscu znalazły się natrętne reklamy oglądanych wcześniej produktów z wynikiem 30 proc. wskazań. Dopiero na dalszych miejscach znalazły się zjawiska, które moglibyśmy uznać za pewniki. Zbyt długie oczekiwanie na dostawę uzyskało również wynik 30 proc., różnica może tutaj tkwić w zaokrąglaniu. Na trzecim miejscu znajdziemy wysokie koszty dostawy z wynikiem 27 proc. Pozostałe problemy schodzą na dalszy plan z wynikiem poniżej 15 proc. wskazań.
Oprogramowanie odpowiadające za reklamy kontekstowe trzeba nauczyć umiaru
Na reklamy oglądanych wcześniej produktów w takim samym stopniu wskazują kobiety i mężczyzny, nowi kupujący oraz weterani zakupów online. Pewne różnice znajdziemy przy podziale na poszczególne grupy wiekowe. Skarży się na nie 40 proc. osób w wieku 25-34 lat oraz 35 proc. przedstawicieli kategorii 15-24 lata.
Problem rzeczywiście jest tak rozpowszechniony, jak sugeruje to statystyka. Chyba każdy z nas spotkał się z sytuacją, gdy wyszukanie jakiegoś powodu przyciągało niczym magnes reklamy oglądanych wcześniej produktów. Reklamy kontekstowe bardzo szybko podsuwają nam oferty tego konkretnego produktu, często pochodzące z różnych sklepów.
Prawdziwe nieszczęście zaczyna się w momencie, gdy bombardują one internautę na niemalże każdej stronie, którą odwiedza. Na domiar złego algorytmy lubią męczyć nieszczęśnika tym konkretnym produktem do znudzenia. Zazwyczaj do momentu, aż zacznie wyszukiwać jakiś inny produkt. Stąd właśnie w raporcie wziął się przymiotnik „natrętny”.
Reklamy oglądanych wcześniej produktów prowadzą często do kuriozalnych wręcz sytuacji. Myślicie, że algorytm da nam spokój, jeśli dany produkt kupimy? W żadnym wypadku. Oprogramowanie odpowiedzialne za podsuwanie nam ofert tego zwykle nie wie. Niestety najwyraźniej nie ma o tym pojęcia także algorytm odpowiedzialny za reklamy tego samego sklepu internetowego, w którym dokonaliśmy zakupu.
Powszechnie funkcjonującemu oprogramowaniu daleko do perfekcji. Wspominam o tym dlatego, że dla sprzedawcy reklamy oglądanych wcześniej produktów mogą stanowić marnowanie jego pieniędzy. Jeżeli na przykład kupiłem drogi ekspres do kawy, to mogę być zainteresowany zakupem co najwyżej samej kawy. Najprawdopodobniej nie jest mi do niczego potrzebne drugie takie samo urządzenie.
Nie ma też zwykle sensu męczyć konsumentów reklamami tego samego produktu przez dłużej niż przez tydzień. Jeżeli do tej pory nie dokonał zakupu, nie odwiedził strony żadnego sklepu sprzedającego ten towar, ani nawet nie wyszukuje go w Google, to nic już z tego nie będzie. Umiar stanowi słowo kluczowe, jak to zwykle bywa z reklamami w internecie. Oprogramowanie trzeba go jednak najpierw „nauczyć”.