„Nie mogę panu pomóc, bo RODO.” Zdaje się, że właśnie taką taktykę obrały niektóre urzędy skarbowe w naszym kraju. Podatnicy nie mogą uzyskać nawet najprostszych odpowiedzi, bo urzędnicy zasłaniają się RODO.
Do pewnego stopnia jestem w stanie zrozumieć dezorientację przedsiębiorców, którą spowodowało zamieszanie wokół RODO. Panika napompowana do granic możliwości i zalew absurdalnych informacji sprawiły, że niewiele było rzetelnych informacji o tym, co to jest RODO. Dzięki temu możemy obserwować festiwal nonsensów oraz kreatywności niektórych. Rozporządzenie, które w gruncie rzeczy niewiele zmieniło, uwypukliło tylko to, że u nas nie obowiązuje prawo, a jedynie nasze wyobrażenie o prawie.
Rzeczpospolita opisała absurd, jakiego doświadcza coraz większa liczba podatników. Okazuje się, że od 25 maja, dzwoniąc do urzędu skarbowego, nie sposób uzyskać żadnych informacji. Nie chodzi o żadne skomplikowane sytuacje czy interpretacje podatkowe. Urzędnicy odmawiają nawet udzielenia informacji o tym, kiedy podatnik może liczyć na zwrot podatku. Odpowiedź jest zawsze taka sama. „Nie mogę panu pomóc, bo RODO”, a potem zaproszenie do osobistej wizyty w urzędzie. Absurdy RODO istnieją nawet w administracji.
RODO w urzędach skarbowych
Zasłanianie się unijnym rozporządzeniem jest o tyle dziwne, że kary za ewentualne ujawnienie informacji objętych tajemnicą skarbową pozostały bez zmian. Jeszcze w kwietniu nikt specjalnie nie przejmował się ochroną takich informacji. Tak samo chyba niespecjalnie zdawano sobie sprawę z konsekwencji ich udzielenia osobie do tego nieuprawnionej.
§ 1. Kto, będąc obowiązanym do zachowania tajemnicy skarbowej, ujawnia informacje objęte tą tajemnicą, podlega karze pozbawienia wolności do lat 5.
Całkowicie pomija fakt, że weryfikacja tożsamości dzwoniącego jest jak najbardziej możliwa. Wystarczyłoby jedynie stworzenie jednego systemu takiej weryfikacji dla wszystkich urzędów. Nikt też nie powiedział, że Jan Kowalski, który stawia się w urzędzie, rzeczywiście jest tym Janem Kowalskim, o którego pyta.
Dziwi mnie jedynie fakt, że taką słabą wymówkę, jaką bez wątpienia jest RODO, stosują urzędnicy. Wydaje się, że to właśnie oni powinni najlepiej wiedzieć, co faktycznie uległo zmianie 25 maja. Okazuje się jednak, że godziny szkoleń, na które z pewnością wydano tysiące złotych, poszły na marne. Wymówka na RODO jest do przełknięcia w niewielkiej firmie. W państwowym urzędzie to jest po prostu niedopuszczalne.