Uchwały krajobrazowe stanęły pod znakiem zapytania
Trybunał Konstytucyjny to taka specyficzna instytucja, która kiedy chodzi o sprawy niewygodne dla PiS lubi być skłócona i dysfunkcjonalna, ale gdy przychodzi do podrzucenia nowej władzy kukułczego jaja, to udaje się błyskawicznie odkłócić. I tak oto we wtorek, czyli w dniu uzyskania przez rząd Donalda Tuska wotum zaufania, TK wydał wyrok w sprawie ustawy krajobrazowej z 2015 roku, który wpływa na wprowadzone przez kilkadziesiąt samorządów uchwały krajobrazowe. I nie tylko wymusza zmiany w prawie, ale też możliwą rekompensatę strat na rzecz przedsiębiorców na szeroką skalę.
Źródłem wątpliwości byli nie tylko przedsiębiorcy, ale też Naczelny Sąd Administracyjny, skąd pochodził wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Chodziło bowiem o brak trybu dochodzenia odszkodowania przez podmioty zobowiązane do usunięcia tablic i urządzeń reklamowych. O co chodzi? Otóż w zależności od tego jak dana uchwała krajobrazowa regulowała umieszczanie reklam w przestrzeni miejskiej, przedsiębiorcy otrzymywali konkretny termin (24-36 miesięcy) na usunięcie nośników znajdujących się tam, gdzie według uchwały znajdować się już nie powinny. Jeśli tego nie zrobili, samorząd mógł taki nośnik samodzielnie usunąć. Skutki tego były takie, że w miastach które wprowadziły bardzo restrykcyjne zasady, reklamy zaczęły znikać błyskawicznie, co wzbudziło zachwyt w mediach społecznościowych (w ten sposób furorę w sieci zrobiła na przykład uchwała krajobrazowa w Gdańsku).
Za mocne narzędzie w rękach samorządów?
Problem w tym, że ustawa z 2015 roku dała samorządom do ręki narzędzie, które de facto działa jak wywłaszczenie właściciela danego nośnika. Z tym że w przypadku wywłaszczenia prawo zawsze przewiduje możliwość uzyskania za nie odpowiedniego odszkodowania. Ale nie w przypadku uchwał krajobrazowych. Tu wielu przedsiębiorców poniosło realne straty finansowe za to, że ich nośniki musiały zniknąć z przestrzeni publicznej. Trybunał Konstytucyjny zaznaczył, że nie powinno się na takie straty narażać tych podmiotów, które w dobrej wierze postawiły daną reklamę w czasie obowiązywania dotychczasowych przepisów. Stąd narzędzie zobowiązujące ich do usunięcia i rozbiórki nośników powinno – zdaniem TK (ale też zdaniem NSA i skarżących przepis przedsiębiorców) – wiązać się z możliwością dochodzenia za to odszkodowania. Łatwo domyślić się, że samorządom owo narzędzie było bardzo na rękę, bo umożliwiało niskokosztowe egzekwowanie przepisów nowych uchwał.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Co teraz? W samorządach trwa analiza tego, jakie skutki będzie miało dla nich orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Zapadło ono po wielu latach, a w wielu miastach egzekwowanie zapisów uchwał przybrało już bardzo dużą skalę. To może rodzić obawy, że nagle pojawią się opiewające na wysokie kwoty roszczenia odszkodowawcze od przedsiębiorców. Do tego parlament – zakładając, że nowa władza będzie respektować orzeczenia TK – będzie musiał doprecyzować przepisy głównej ustawy krajobrazowej, z której poszczególne miejskie uchwały wynikają. Jednego możemy być pewni: zastana przez nas w tym tygodniu sytuacja niespecjalnie zachęci kolejne miasta do przyjmowania swoich antyreklamowych przepisów. Nie musi to jednak oznaczać, że wizualny chaos wróci na ulice na dobre. W wielu miejscach Polski już nikt sobie takiego zaśmiecania przestrzeni publicznej po prostu nie życzy.