W wielu polskich miastach uchwały krajobrazowe stanęły pod znakiem zapytania. To skutek wydanego na początku tego tygodnia orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Uznał on rację przedsiębiorców, którzy skarżyli się na brak odszkodowania za usunięcie ich reklam z przestrzeni publicznej. Teraz niektóre samorządy mogą dostać przez to spore rachunki do zapłacenia.
Uchwały krajobrazowe stanęły pod znakiem zapytania
Trybunał Konstytucyjny to taka specyficzna instytucja, która kiedy chodzi o sprawy niewygodne dla PiS lubi być skłócona i dysfunkcjonalna, ale gdy przychodzi do podrzucenia nowej władzy kukułczego jaja, to udaje się błyskawicznie odkłócić. I tak oto we wtorek, czyli w dniu uzyskania przez rząd Donalda Tuska wotum zaufania, TK wydał wyrok w sprawie ustawy krajobrazowej z 2015 roku, który wpływa na wprowadzone przez kilkadziesiąt samorządów uchwały krajobrazowe. I nie tylko wymusza zmiany w prawie, ale też możliwą rekompensatę strat na rzecz przedsiębiorców na szeroką skalę.
Źródłem wątpliwości byli nie tylko przedsiębiorcy, ale też Naczelny Sąd Administracyjny, skąd pochodził wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Chodziło bowiem o brak trybu dochodzenia odszkodowania przez podmioty zobowiązane do usunięcia tablic i urządzeń reklamowych. O co chodzi? Otóż w zależności od tego jak dana uchwała krajobrazowa regulowała umieszczanie reklam w przestrzeni miejskiej, przedsiębiorcy otrzymywali konkretny termin (24-36 miesięcy) na usunięcie nośników znajdujących się tam, gdzie według uchwały znajdować się już nie powinny. Jeśli tego nie zrobili, samorząd mógł taki nośnik samodzielnie usunąć. Skutki tego były takie, że w miastach które wprowadziły bardzo restrykcyjne zasady, reklamy zaczęły znikać błyskawicznie, co wzbudziło zachwyt w mediach społecznościowych (w ten sposób furorę w sieci zrobiła na przykład uchwała krajobrazowa w Gdańsku).
Za mocne narzędzie w rękach samorządów?
Problem w tym, że ustawa z 2015 roku dała samorządom do ręki narzędzie, które de facto działa jak wywłaszczenie właściciela danego nośnika. Z tym że w przypadku wywłaszczenia prawo zawsze przewiduje możliwość uzyskania za nie odpowiedniego odszkodowania. Ale nie w przypadku uchwał krajobrazowych. Tu wielu przedsiębiorców poniosło realne straty finansowe za to, że ich nośniki musiały zniknąć z przestrzeni publicznej. Trybunał Konstytucyjny zaznaczył, że nie powinno się na takie straty narażać tych podmiotów, które w dobrej wierze postawiły daną reklamę w czasie obowiązywania dotychczasowych przepisów. Stąd narzędzie zobowiązujące ich do usunięcia i rozbiórki nośników powinno – zdaniem TK (ale też zdaniem NSA i skarżących przepis przedsiębiorców) – wiązać się z możliwością dochodzenia za to odszkodowania. Łatwo domyślić się, że samorządom owo narzędzie było bardzo na rękę, bo umożliwiało niskokosztowe egzekwowanie przepisów nowych uchwał.
Co teraz? W samorządach trwa analiza tego, jakie skutki będzie miało dla nich orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Zapadło ono po wielu latach, a w wielu miastach egzekwowanie zapisów uchwał przybrało już bardzo dużą skalę. To może rodzić obawy, że nagle pojawią się opiewające na wysokie kwoty roszczenia odszkodowawcze od przedsiębiorców. Do tego parlament – zakładając, że nowa władza będzie respektować orzeczenia TK – będzie musiał doprecyzować przepisy głównej ustawy krajobrazowej, z której poszczególne miejskie uchwały wynikają. Jednego możemy być pewni: zastana przez nas w tym tygodniu sytuacja niespecjalnie zachęci kolejne miasta do przyjmowania swoich antyreklamowych przepisów. Nie musi to jednak oznaczać, że wizualny chaos wróci na ulice na dobre. W wielu miejscach Polski już nikt sobie takiego zaśmiecania przestrzeni publicznej po prostu nie życzy.