Rozliczenie z fiskusem to niezwykle istotna kwestia w życiu każdego obywatela. Dotyczy to pracowników, ale w głównej mierze przedsiębiorców. Jest jedna grupa zawodowa, która nie płaci podatków od wykonywanej działalności. Należy do niej pewna celebrytka z Mazowsza. W celu potwierdzenia wykonywanego przez siebie zawodu wysłała prezerwatywy do Urzędu Skarbowego w Warszawie.
Urząd Skarbowy a prostytucja. Czy trzeba płacić podatki z nierządu?
Usługi prostytucji nie mogą być przedmiotem umowy, która będzie prawnie skuteczna. Wprost z przepisów ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych wynika, że w takim przypadku przedsiębiorca jest zwolniony z konieczności płacenia danin. Z podobną sytuacją spotkała się celebrytka, której historię opisuje wyborcza.biz. Często pokazująca się w negliżu influencerka komunikuje się ze swoimi fanami za pomocą kont w social mediach. Jednak obszar jej działalności zawodowej to przede wszystkim Zachodnia Europa oraz Dubaj, a także Turcja. Problemy z fiskusem zaczęła mieć w momencie pozyskania kosztownej nieruchomości, którą nabyła razem z rodziną.
Postępowanie w jej sprawie prowadzą przynajmniej dwa urzędy skarbowe. Ich celem jest ustalenie, czy do zakupu nieruchomości zostały użyte pieniądze, zdobyte jako nieujawnione źródło dochodu. W takiej sytuacji prostytutka musiałaby zapłacić podatek w wysokości 75% swojego wkładu podczas nabycia mienia. Postanowiła podjąć kroki, które jednoznacznie określą jej profesję, a także pozwolą uniknąć płacenia wysokich danin.
Jak zapewniła fiskusa, że jest prostytutką? Wysłała prezerwatywy do Urzędu Skarbowego
Mimo że dochody z prostytucji nie podlegają opodatkowaniu, to konieczne jest udowodnienie sposobu zarobkowania. Bohaterka historii opisywanej przez wyborcza.biz postanowiła przekonać fiskusa w niecodzienny sposób, który jednak idealnie pasuje do jej zawodu. Gdy nie mogła przedstawić paragonów za wykonane usługi, zebrała narzędzia, które wykorzystuje w pracy. Do przesyłki dołączyła również cennik oraz zaproszenie do obserwacji jej pracy „na żywo”, gdy pojedzie do klientów w Dubaju. Celebrytka przekazała fiskusowi, że jej wynagrodzenie za pracę jest więcej niż przyzwoite. „Podawała, że za jedną zwykłą sex sesję inkasuje 50 000 złotych” — wynika z informacji portalu.
Zwykła koperta z niezwykłą zawartością
Najciekawszym elementem argumentacji była jednak koperta, którą prostytutka dołączyła do przekazanych fiskusowi informacji. Na pozór nie różniła się niczym, od innych kopert wysyłanych przez podatników do Urzędu Skarbowego. Jednak nietypowa okazała się jej zawartość. W środku umieszczonych było kilkanaście prezerwatyw oraz „substancja nieznanego pochodzenia”. Miały być dowodem na wykonywanie przez kobietę usług seksualnych. Ostatecznie zawartość została przekazana do analizy, która ustaliła, że powyższa substancja to męskie nasienie. Przesyłka miała jednak zostać w całości zniszczona, a żadna jej część nie została dołączona do materiału dowodowego. Jak podkreślono na stronie wyborcza.biz, informacje na temat koperty są nieoficjalne.