„Wolę w szambie zanurkować niż na Dudę zagłosować” – i został za to aresztowany

Gorące tematy Prawo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (846)
„Wolę w szambie zanurkować niż na Dudę zagłosować” – i został za to aresztowany

Znieważenie głowy państwa – taki zarzut otrzymał mężczyzna, który swój samochód okleił hasłami w niewybredny sposób odnoszącymi się do urzędującego prezydenta. Czy stróże prawa zachowali się właściwie?

Pan Sebastian nie jest fanem prezydenta Andrzeja Dudy. Nie trzeba nawet z nim porozmawiać, aby to dostrzec. Wystarczy spojrzeć na jego auto:

Panie Kamiński. To na Pana polecenie ten bus miał zniknąć z dróg trójmiasta. Ale nie zniknie .Tu nie.ma obrazy "…

Opublikowany przez Sebastiana Pawlowskiego Piątek, 19 czerwca 2020

I na to auto spojrzeli też policjanci, którzy w piękny, słoneczny dzień zatrzymali samochód, a kierowcę zaprosili na komisariat. Nie na herbatę, oczywiście. Jak informuje portal Trójmiasto.pl, po przesłuchaniu właściciel białej furgonetki otrzymał zarzut znieważenia głowy państwa.

Znieważenie głowy państwa – czy to naprawdę jest przestępstwo?

Kodeks karny w art. 135 §2 stanowi:

Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

To oznacza, że znieważenie głowy państwa jest poważnym przestępstwem. Dla porównania, znieważenie zwykłego Kowalskiego jest bowiem karane dużo łagodniej:

Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.

Co więcej, obrażając prezydenta RP musimy się liczyć z tym, że będziemy ścigani z urzędu. A nie na wniosek, jak w przypadku zwykłej zniewagi. Dlatego organy ścigania mają obowiązek podjęcia określonych działań w przypadku zaistnienia podejrzenia popełnienia przestępstwa. Ale co trzeba zrobić, aby kogoś (w tym prezydenta) znieważyć? Kodeks karny tego pojęcia nie definiuje, trzeba zatem się odwołać do słownikowych definicji słowa „zniewaga”. Można to zatem interpretować jako naruszenie czyjejś godności, ubliżenia komuś, obrażanie. Niewątpliwie napisy na furgonetce pana Sebastiana mogą być w ten sposób rozumiane. Podobnie: przedstawienie prezydenta jako błazna.

I tu dochodzimy do sedna problemu. Wielokrotnie pisałem na Bezprawniku o wątpliwościach, do jakich dochodzi przy angażowaniu przepisów prawa karnego w kontekście wolności słowa. Czy w grę wchodzi obraza uczuć religijnych czy ochrona dobrego imienia Polski, uważam, że ściganie z urzędu ludzi za to, co powiedzieli/napisali/zaśpiewali/namalowali jest anachroniczne i stanowi zbyt daleko idące ingerencję w wolności obywatelskie.

Niestety, problem ten będzie występował dopóty, dopóki w kodeksie karnym będą znajdowały się przepisy o znieważeniu (wiecie, że znieważyć można Naród Polski?), zniesławieniu czy obrazie uczuć religijnych. A na żadne zmiany się w tej kwestii nie zanosi, bo dla polityków to wygodne rozwiązanie. Ściganiem nieprawomyślnych obywateli zajmują się za nich podległe służby. Warto w tym wypadku wspomnieć, że jeden z aktów oskarżenia (za obrazę uczuć religijnych) był oparty na tym, że niewłaściwy wizerunek Chrystusa przedstawiał go „z mało inteligentnym wyrazem twarzy”.