Rok 2022 powoli się kończy. Przestaliśmy już liczyć kolejne fale koronawirusa przetaczające się przez nasz kraj. Kolejna dawka szczepień jest mniej popularna. Na szczęście statystyki zachorowań też są dość niskie. Była pandemia, a co jest teraz? Najwyraźniej endemia koronawirusa niedługo stanie się faktem.
Teoretycznie Covid-19 cały czas pozostaje typowym zjawiskiem epidemicznym
Wygląda na to, że nauczyliśmy się już żyć z koronawirusem. Powoli przestaliśmy się przejmować pandemią. Nie śledzimy już kolejnych fal koronawirusa, czy nowych mutacji patogenu. Czwarta dawka szczepień w całej Unii Europejskiej jest wyraźnie mniej popularna od poprzednich. Statystyki nowych zakażeń wirusem są dużo mniej drastyczne niż w 2020 i 2021 r. Czy to już ta endemia koronawirusa, o której słyszymy od co najmniej kilku miesięcy?
Endemia to stan, w którym poziom zachorowań na określoną chorobę na danym obszarze utrzymuje się przez dłuższy czas na względnie stałym poziomie. Teoretycznie powinniśmy uwzględniać okres kilku lat, zanim odtrąbimy koniec epidemii Covid-19. Mało tego, przedstawiciele WHO są zdania, że jeszcze długo będziemy mieli do czynienia z typowym zjawiskiem epidemicznym. Koronawirus cały czas atakuje falami. Przyrost zachorowań jest szybki, nagły i przemijający. Każdego roku mieliśmy dwie wyraźne fale: jesienną i wiosenną.
Endemia koronawirusa wyglądałaby tak, że zachorowalność rozkładałaby się równomiernie w ciągu roku. Transmisja patogenu nie jest już tak gwałtowna i niekontrolowana jak w przypadku typowej epidemii. Warto przy tym wspomnieć, że do chorób endemicznych występujących w Polsce zalicza się między innymi przeziębienie i grypę. Taka choroba nie musi być łagodna i niegroźna. Na liście znajdziemy również AIDS, odrę czy różyczkę.
Niektórzy lekarze przekonują, że koronawirus przechodzi na naszych oczach w fazę endemiczną. Choroba zdążyła dotknąć już dużej części populacji. Covid-19 już z nami zostanie. Od czasu do czasu będziemy mieli mniejsze lub większe ogniska choroby, ale w ciągu nadchodzącego półrocza liczba przypadków powinna się ustabilizować na względnie stałym poziomie.
Czy to wystarczy do ogłoszenia końca epidemii i przejścia do stanu względnej normalności? Ktoś złośliwy mógłby stwierdzić, że rządzący w Polsce zrobili to już dawno, więc trudno mówić o jakiejkolwiek zmianie. Rzeczywiście: od 1 kwietnia jest traktowany w Polsce jak grypa.
Endemia koronawirusa to moment, w którym naprawdę zaczniemy traktować go jak grypę
Porównania z grypą są o tyle uzasadnione, że nasz sposób postępowania z tą chorobą może przypominać to, jak zawsze radziliśmy sobie z grypą. Zachorować na nią możemy właściwie zawsze. Od października do kwietnia mamy jednak do czynienia z sezonem grypowym, w którym o zakażenie jest szczególnie łatwo. Grypa co rusz mutuje, co wymusza na producentach szczepionek ciągłe dostosowywanie preparatów do aktualnego wariantu. My zaś albo te szczepionki przyjmujemy, albo nie.
W sezonie 2019/2020 przeciw grypie zaszczepiło się zaledwie 4,12 proc. Polaków. Można się spodziewać, że z Covid-19 będzie bardzo podobnie. Tym razem nawet nie chodzi o antyszczepionkowców. Po prostu przy chorobie uważanej za stosunkowo mało groźną dla życia motywacja do zaszczepienia się drastycznie spada. Owszem, grypa również może nas zabić. Na co dzień jednak nie zaprzątamy sobie tą kwestią za bardzo głowy. To w końcu dość naturalne ludzkie zachowanie.
Endemia koronawirusa to także etap, w którym powrót do masowego stosowania wszelkiego rodzaju obostrzeń będzie nie do pomyślenia. O lockdownach już teraz możemy zapomnieć. Nikt przecież nie wpada na pomysł uciekania się do drastycznych środków z powodu grypy. Zdalne nauczanie grozi nam obecnie głównie z powodu możliwych problemów szkół z ogrzewaniem. Maseczki mogą się nam przydać bardziej w kwestii fatalnej jakości powietrza w Polsce, która tylko się w nadchodzących miesiącach pogorszy.
Istnieje oczywiście scenariusz, w którym z powrotem do normalności będziemy musieli się trochę wstrzymać. Teoretycznie wirus SARS-CoV-2 może zmutować w taki sposób, że ponownie stanie się realnym zagrożeniem dla zdrowia i życia wielu osób. Wariant Omikron jest może i bardzo zakaźny, ale równocześnie daje względnie łagodne objawy. Kolejnym czarnym scenariuszem jest powstanie wariantu odpornego na szczepionki. Takiego obrotu sprawy również nie sposób wykluczyć.
O czym należy pamiętać to to, że endemia koronawirusa nie oznacza, że zwalczyliśmy chorobę. Po prostu stanie się ona stałym elementem naszego życia.