Chyba każdy widzi, że w Polsce buduje się na potęgę. W Warszawie nowy drapacz chmur to powstaje chyba co miesiąc, a i w innych miastach nie jest gorzej. Więc branża budowlana ma swój szczęśliwy czas? Nic takiego – kłopoty budowlanki są śmiertelnie poważne. Jak tak dalej pójdzie, to zamiast nowych wieżowców, będziemy mieli kolejne niedokończone straszydła.
Nie wszystko złoto co się świeci – można stwierdzić patrząc na kłopoty budowlanki. Fakt, buduje się u nas na potęgę. Z badania KRD wynika, że produkcja w tej branży wzrosła aż o 20 proc. w porównaniu z 2017 rokiem. Ale sytuacja branży jest kiepska. Po części firmy budowlane są ofiarami swojego własnego sukcesu. Po części natomiast są ofiarami dramatycznej sytuacji na rynku pracy. Ludzi jest już tak mało, że nawet Ukraińcy nie są w stanie pomóc polskim firmom. Ale oddajmy głos przedstawicielowi branży;
– Kumulacja zamówień publicznych w budowlance spowodowała lawinowy wzrost cen materiałów, usług, kosztów logistyki oraz spowodowała, że zabrakło rąk do pracy – mówi Rafał Bałdys-Rembowski z Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa
Ilu osób zatem potrzebuje branża? Mówi się, że brakuje nawet 200 tysięcy (!!). A to oznacza też, że ci, którzy jednak chcą pracować, żądają coraz większych stawek. Skoro tyle budujemy, wzrastają też koszty materiałów – to jasne jak słońce. Okazuje się przy tym, że ok 60 proc. prac budowlanych jest opłacane ze środków publicznych. Przy tym większość z tych projektów to wykonywanie kontraktów, zawartych kilka lat temu – za „stare” rynkowe stawki. Dziś, w 2018, są one znacznie wyższe niż w 2017, o 2016 nawet nie wspominając. Odbija się to na rentowności firm budowlanych. Ta spadła z 2,9 proc. w 2017, do 0,8 proc. w pierwszej połowie 2018. Ale to nie wszystko.
Kłopoty budowlanki. Branża jest zadłużona po uszy
Przez to wszystko branża staje pod ścianą, a w konsekwencji szybko rosną długi. Jak szacuje Krajowy Rejestr Długów, łączne zadłużenie branży to już 2,5 mld zł. To natomiast o 200 mln zł więcej niż przed rokiem. Firma Coface natomiast zaznacza, że opóźnienia w wypłatach w sektorze dochodzą już do 116 dni.
Czym to grozi? Na pewno niczym wesołym, w końcu budowlanka to krwioobieg gospodarki. A warto pamiętać, że to od problemów właśnie tego sektora rozpoczynały się ostatnie najpoważniejsze kryzysy finansowe. Ale o tym, co oznaczają kłopoty budowlanki można też zapytać mieszkańców Krakowa. Tam całkiem blisko centrum stoi „Szkieletor” – biurowiec, którego budowa rozpoczęła się jeszcze w połowie lat 70. i trwa do dziś. Choć ostatnio coś się w tej sprawie ruszyło, to niedokończony budynek straszy mieszkańców pięknego miasta już od kilku ładnych dekad. Oby kłopoty budowlanki nie sprawiły, że wiele śmiałych inwestycji zamieni się w takie „Szkieletory”…