Kierowca zaparkował samochód, aby pomóc nieprzytomnej osobie. Dostał mandat, bo nie zapłacił za parkowanie

Moto Prawo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji
Kierowca zaparkował samochód, aby pomóc nieprzytomnej osobie. Dostał mandat, bo nie zapłacił za parkowanie

Pewien kierowca zatrzymał się na chodniku, na wyznaczonym miejscu parkingowym, aby pomóc nieprzytomnemu człowiekowi. Nie obyło się bez resuscytacji i interwencji medycznej. Pomagający nie zapłacił jednak za parkowanie – i domyślacie się, jak się to skończyło. Mandat za parkowanie a stan wyższej konieczności. 

Mandat za parkowanie a stan wyższej konieczności

Portal Trójmiasto.pl przywołał historię, która pojawiła się na jednej z miejskich grup tzw. spotted. Pewien internauta opisał, jak 14 listopada 2022 roku jechał jedną z ulic Gdańska. W pewnym momencie dostrzegł, że jeden z przechodniów padł na ziemię, tracąc przytomność. Kierowca błyskawicznie zaparkował na pobliskim miejscu parkingowym.

Przystąpił także do resuscytacji, wzywając odpowiednie służby. Swoją drogą – jak dodał – nikt z przechodzących i przejeżdzających nie zatrzymał się, aby pomóc. W końcu przyjechało pogotowie i zabrało mężczyznę do szpitala. Kierowca-bohater nie otrzymał jednak nagrody za swoje zachowanie, a… pismo z tamtejszego Zarządu Dróg i Zieleni.

W kopercie było wezwanie do zapłaty z tytułu nieuiszczenia opłaty parkingowej. Po kontakcie z infolinią mężczyzna usłyszał, że może złożyć stosowne odwołanie. Takie zostało sporządzone i wysłane. Gdański ZDiZ jednak nie przychylił się do argumentacji kierowcy. Odpisano:

Mając na uwadze przedstawione wyjaśnienia, informuję, że opłata dodatkowa nr […] została stwierdzona prawidłowo i, mimo zrozumienia opisanej przez Pana sytuacji, jak również docenienia przez ZDiZ Pana postawy podczas zdarzenia w dniu 14.11.2022 r., w świetle obowiązujących przepisów prawa nie ma możliwości „anulowania” ww. opłaty dodatkowej.

Kto ma tutaj rację?

Czym jest mandat za nieopłacenie parkingu?

Taki „mandat„, to opłata, która wynika niejako z przepisów prawa lokalnego wydanych na podstawie m.in. ustawy o drogach publicznych. Taka opłata ma charakter administracyjny – choć nie wymaga wydania decyzji, bo wynika z ustawy – i jej nieuiszczenie ściągane jest w trybie egzekucji administracyjnej.

Problemem jest jednak fakt, że – skoro opłata wynika z ustawy – to kierowcy przysługuje jedynie ochrona przeciwegzekucyjna. Wówczas można jedynie wykazać, że obowiązku w ogóle nie było, czy też opłatę nałożono nie na tą osobę, co trzeba. W tym zakresie prawo administracyjne jest „zerojedynkowe”.

Ustawa nie zawiera wyłączeń, ani np. instytucji stanu wyższej konieczności. Ta znajduje się w prawie cywilnym oraz karnym, ale nie – choć to kwestia sporna w doktrynie – administracyjnym. Jedyną drogą byłoby na przykład uznanie przepisu za niekonstytucyjny (wskutek skomplikowanej procedury) w zakresie, w jakim pozwala na nałożenie opłaty w sytuacji, gdy parkowanie wynikało ze stanu wyższej konieczności – w oparciu o ogólne reguły konstytucyjne.

Oczywiście wszystko sprowadza się do tego, że urzędnik najpewniej boi się postąpić słusznie, myśląc o ewentualnej odpowiedzialności dyscyplinarnej. Przywiązanie do treści przepisu prowadzi jednak czasem do absurdu.