Właściwie w każdym sklepie mogą wystąpić nieprawidłowości – niezależnie czy mowa o małym warzywniaku prowadzonym przez lokalnego przedsiębiorcę, czy też może o sklepie prowadzonym przez franczyzobiorcę, gdzie wabikiem dla klientów jest znane logo. Ostatnio jednak inspektorzy z woj. łódzkiego wzięli pod lupę właśnie małe sieci handlowe. Okazało się, że występują w nich pewne nieprawidłowości.
Oszustwa w małych sieciach handlowych. Żabka, Carrefour Express, Lewiatan, Stokrotka i wiele innych sklepów ocenionych przez inspektorów
Mniejsze, osiedlowe sklepy często wzbudzają zaufanie odbiorców. Zazwyczaj przynajmniej jeden taki sklep znajduje się blisko domu, kilka kolejnych – w drodze do pracy. Dużym zainteresowaniem cieszą się zwłaszcza sklepy małych sieci handlowych, takich jak Żabka, Carrefour Express czy Lewiatan. Niedawno inspektorzy z województwa łódzkiego postanowili wziąć pod lupę takie sklepy. Okazało się, że oszustwa w małych sieciach może nie są na porządku dziennym, ale jednak zdarzają się, a klienci nawet nie zawsze są świadomi tego, że zostali oszukani.
Jak donosi Dziennik Łódzki, inspektorzy skontrolowali 36 sklepów na terenie województwa. Sklepy należały do takich sieci jak wspomniane wcześniej Żabka, Carrefour Express, Lewiatan, a także Stokrotka, Centrum, Delikatesy Centrum, Groszek, Primus, Odido czy Witaj. Do 22 z nich mieli zastrzeżenia.
Oszustwa w małych sieciach handlowych: artykuły żywnościowe po terminie spożycia, produkty droższe niż w rzeczywistości
Jakie oszustwa w małych sieciach handlowych wykryli inspektorzy? Po pierwsze okazuje się, że część sklepów sprzedawała artykuły żywnościowe z przekroczonym terminem przydatności. Można się domyślać, że niektórzy konsumenci nie zwrócili uwagi na datę i kupili tym samym produkty, które nie powinny być już w sprzedaży.
Kolejnym „grzechem” małych sieci jest zawyżanie cen – w taki sposób, że tańszy produkt był sprzedawany jako droższy. Inspektorzy podają, że np. filety z czarniaka były sprzedawane w cenie, po której oferowano również filety z dorsza. Takich „pomyłek” było zresztą więcej. Nie wiadomo jednak, czy proceder był celowy, czy wynikało to po prostu ze zwykłego błędu pracownika.
Inspektorzy wskazywali również, że w części sklepów nie było informacji o składnikach, które mogą wywołać alergie. Brakowało też oznaczeń informujących o producencie ryb czy pieczywa. Niektóre sklepy nie posiadały też wag z ważną legalizacją.
Kary, jakie inspektorzy nałożyli na właścicieli sklepów, nie są może imponujące (średnio kilka tysięcy złotych na sklep), jednak teoretycznie i przewinienia nie są ogromne. Wyniki kontroli pokazują jednak, że nawet małe, zaufane sklepy mogą – świadomie lub nie – wprowadzać klienta w błąd. Warto pamiętać o tym, wybierając się na zakupy.