Oxfam to jedna z największych organizacji charytatywnych na świecie. Okazuje się, że pod płaszczykiem pomocy charytatywnej jej pracownicy zabawiali się z prostytutkami w Czadzie i na Haiti.
Oxfam to duża organizacja charytatywna, która powstała w latach 40-tych XX wieku. Działa dzisiaj w blisko 100 krajach na całym świecie, niosąc pomoc ludziom jej potrzebującym. Zatrudnia około 10 tysięcy pracowników. 23 tysiące wolontariuszy aktywnie wspiera jej działalność. Oxfam jednak nie tylko pomaga, ale też stara się wskazać przyczynę problemów. Na przykład taki, że 82% majątku przypada na raptem 1% ludności świata:
Okazuje się, że pracownicy Oxfam podczas swoich misji humanitarnych zachowywali się zgoła mało humanitarnie, korzystając z usług prostytutek. A należy pamiętać, że w krajach takich jak Haiti czy Czas (gdzie miały miejsce niecne występki) trudno jest mówić o dobrowolnym świadczeniu tego rodzaju usług – choćby dlatego, że prostytucja na Haiti nie jest legalna. Te dwuznaczne moralnie działania pracowników Oxfam (niektóre źródła informują, że niektóre prostytutki były niepełnoletnie) tuż po trzęsieniu ziemi na Haiti były znane zarządowi organizacji, jednak tuszowano je – dopóki nie ujawnił ich brytyjski The Times.
Oxfam mierzy się z zarzutami, walczy o wizerunek i fundusze
Podobno wielkim ludziom łatwiej wybacza się drobne „grzeszki”. Steve Jobs może i bezpośrednim kontakcie był potworem w ludzkiej skórze (i czarnym golfie) – ale zbudował iPhona. Elon Musk co prawda wciąż robi w konia klientów Tesli, którzy wyłożyli zaliczki na zakup Modelu 3 i nie mogą się doczekać odbioru auta z uwagi na kłopoty z produkcją – ale wysłał czerwony kabriolet w kosmos i produkuje miotacze ognia dla nerdów. A skoro jesteśmy już przy tematach kosmicznych, to prezydent USA John F. Kennedy co prawda nie był święty i romansował na potęgę – ale zapamiętamy go jako tego, który obiecał ludziom zdobycie Księżyca i słowa dotrzymał (choć pośmiertnie).
Wielu ludziom na szczytach władzy trudno utrzymać w ryzach swoje mroczniejsze strony osobowości, co świetnie wyraził Lord Acton mówiąc, że „każda władza deprawuje, ale władza absolutna deprawuje absolutnie”. Być może to – poczucie, że dzięki realizacji misji ratowania świata można sobie pozwolić na „nieco więcej” – leży u podstaw zgoła paskudnych zachowań pracowników Oxfam, jakże dalekich od oficjalnej ideologii organizacji.
Co więcej – Oxfam znaczną część swoich pieniędzy, które przeznacza na pomoc humanitarną – otrzymuje od brytyjskiego rządu i Komisji Europejskiej. Nietrudno zatem zrozumieć złość polityków i urzędników, którzy – nieświadomie – finansowali seksualne zabawy w tropikach. Być może lęk przed ujawnieniem tych skandali wynikał z tego, co właśnie się dzieje. Czyli groźną utraty funduszy, a w konsekwencji – końcem Oxfam.
Póki co w Oxfam lecą głowy. Ze swojej funkcji zrezygnowała wiceprezes Penny Lawrence, która wzięła na siebie „pełną odpowiedzialność” za całą sytuację. Pytanie, czy nie wpłynie to na dokładniejsze badanie przez państwowych darczyńców sposobów wydatkowania publicznych pieniędzy przez organizacje pozarządowe.