Funkcjonuje mnóstwo miejskich legend na temat przeróżnych pasożytów czy owadów w egzotycznych owocach. Nie wiedzieć czemu, sporo z nich dotyczy bananów. Czy w partii owoców, która trafiła do kieleckiego dyskontu, grasuje niebezpieczny pająk? A może to Prima Aprilis w Biedronce? Pająk w bananach z biedronki?
Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego akurat banany zostały tak umiłowane przez miłośników miejskich legend. W społeczeństwie pokutuje mnóstwo dziwnych opinii na temat właśnie tych owoców. Być może wynika to z tego, że są importowane z daleka, a to wpływa na wyobraźnię. O bananach mówi się, że w ich końcówkach znajdują się larwy przeróżnych robaków. Często słyszy się, że wystarczy posypać je solą, aby te robaki z nich wykurzyć. Znajomi znajomych w niektórych owocach znajdowali nawet zapakowane paczuszki z narkotykami. To miało oczywiście sugerować, że w ten sposób jakiś przemytnik dał ciała i zagubił część swojego nielegalnego ładunku.
W kieleckiej Biedronce pojawiła się informacja, która wygląda jak ostrzeżenie. Na gruncie powszechnych mitów o bananach, śmiem twierdzić, że trafiło na niezwykle podatny grunt. Zaleca się klientom sklepu, aby owoce pakowali w foliowych rękawiczkach z uwagi na ryzyko pogryzienia przez egzotycznego pająka. Czy wałęsak brazylijski faktycznie grasuje w bananach z Biedronki? Nazwa brzmi całkiem zabawnie, ale niejednemu pewnie zrzednie mina, gdy zorientuje się, że wałęsaki to jedne z najbardziej jadowitych pająków na świecie.
Pająk w bananach z biedronki – żart na prima aprilis?
Szybko okazało się, że powyższy plakat został umieszczony tam przez żartownisia. Dziennikarze Wirtualnej Polski skontaktowali się z Biurem Obsługi Klienta portugalskiej sieci, którzy jednoznacznie zdementowali plotki o zagrożeniu. Przede wszystkim, gdyby zagrożenie faktycznie istniało, sklep zostałby zamknięty, a odpowiednie służby szybko przyjechałyby na miejsce. Trzeba mieć też na uwadze, że sieć ma bardzo rygorystyczne zasady, jeżeli chodzi o usuwanie z sali sprzedaży produktów, które nie spełniają odpowiednich norm. Praca w Biedronce jest zbyt dobrze płatna, żeby tak lekkomyślnie podchodzić do klientów.
Jesteśmy w trakcie weryfikowania tego, w jaki sposób i w którym sklepie doszło do umieszczenia tego ogłoszenia, a także sprawdzania, czy ta sytuacja była niefortunnym żartem. Jednocześnie podkreślamy, że nasze procedury bezpieczeństwa zakładają usunięcie z sali sprzedaży produktów, posiadających wady jakościowe.
Owszem, zdarzały się już przypadki, gdzie w pojedynczych partiach owoców znajdowano pasażerów na gapę z egzotycznych miejsc. Obsługa sklepu musiałaby być w mocno świątecznym nastroju, żeby właśnie w taki sposób jak powyżej informować o zagrożeniu. Z pewnością można uznać, że jeden z klientów wykręcił Biedronce prima aprilisowy dowcip. Dobrze, że meble z biedronki nie mają korników.