Przygotowywany właśnie projekt ustawy ma pozwolić rządowi wydawać pieniądze bez oglądania się na limity powiązane ze wzrostem PKB. Teoretycznie to rozwiązanie czasowe, przygotowane specjalnie na czas walki ze skutkami epidemii koronawirusa. Reguła wydatkowa uwierała jednak rząd już wcześniej.
W obecnym stanie prawnym rządzący muszą dostosować wydatki budżetowe do tempa wzrostu PKB
Stabilizująca reguła wydatkowa to mechanizm mający na celu ustawowe ograniczenie rządowych wydatków ponad stan. Opiera się o ustanowienie limitu związanego z tempem wzrostu PKB. Jego przekroczenie może dla rządzących oznaczać przykre konsekwencje, teoretycznie nawet do postawienia przed Trybunałem Stanu.
Nie powinno nikogo dziwić, że reguła wydatkowa stanowi rozwiązanie krępujące ręce tym siłom politycznym, które z natury preferują dość szczodre wydawanie państwowych pieniędzy. Mowa chociażby o rozbudowanych programach socjalnych PiS, dużych programach infrastrukturalnych, czy realizowaniu rozmaitych obietnic wyborczych.
Oczywiście, ustawa o finansach publicznych pozwala w niektórych sytuacjach zignorować regułę wydatkową. Niestety, mowa o stanach nadzwyczajnych. Obecna władza bardzo nie chciała, by wprowadzono chociażby stan klęski żywiołowej. Tymczasem obietnice złożone w ramach serii tarcz antykryzysowych i kontynuowaniu programów socjalnych nie zrealizują się za darmo.
Rząd Mateusza Morawieckiego reguła wydatkowa uwiera już od dłuższego czasu
Jak podaje chociażby Gazeta Wyborcza, rząd szykuje projekt ustawy mający pozwolić na poluzowanie lub zawieszenie reguły wydatkowej. Najprościej rzecz ujmując: dopisanie stanu epidemii do listy wyjątkowych sytuacji przewidzianych w ustawie o finansach publicznych. Uzasadnieniem takiego rozwiązania jest oczywiście szczególna sytuacja związana z pandemią koronawirusa.
Prace legislacyjne nad projektem wydają się być dość zaawansowane. Prowadzić je ma wiceminister Piotr Patkowski. Zgodnie z rządowymi założeniami, zmiana ma zostać przyjęta do końca czerwca. To oznacza, że prace legislacyjne w Sejmie powinny zacząć się niemalże na dniach. Warto w końcu pamiętać o możliwym wstrzymaniu ustawy przez Senat na nawet 30 dni.
Niektórzy ekonomiści przekonują, że w tej sytuacji jest to jedyne możliwe rozwiązanie dla polskiej gospodarki. Wspomniane powiązanie limitu wydatków z tempem wzrostu PKB może okazać się problematyczne w sytuacji, w której wiele wskazuje na przynajmniej częściową recesję.
Nie da się również ukryć, że już do tej pory reguła wydatkowa stanowiła spory problem dla działań rządu. Żeby nie przekroczyć ustawowych limitów, wydatki związane z walką z epidemią należało wypchnąć wszelkimi możliwymi sztuczkami księgowymi poza sektor finansów publicznych. Nie oznacza to rzecz jasna, że koniec końców nie poniesie ich budżet państwa.
Zawieszenie reguły wydatkowej na kilka lat nie wydaje się do końca uzasadnione samą epidemią
Problem w tym, że spodziewany powrót do normalności ma zająć nawet cztery lata. Tymczasem rozmrażanie gospodarki w pełni może zająć bardziej kilka tygodni niż kilka lat. Oczywiście, możemy się spodziewać nawrotu epidemii jesienią czy cyklicznych jej nawrotów. Wiele jednak wskazuje na to, że najgorsze możemy mieć już za nami.
Wiele oczywiście zależy od kondycji światowej gospodarki. Epidemia koronawirusa może stanowić jedynie katalizator kryzysu, który i tak kiełkował. Warto wskazać chociażby na rekordowe bezrobocie w Stanach Zjednoczonych. Być może faktycznie jesteśmy w sytuacji, w której zwiększone wydatki budżetowe w nadchodzących latach są uzasadnione.
Pytanie jednak brzmi: na co właściwie nasz rząd chciały pożyczyć więcej pieniędzy? Pożyczyć, bo przecież gdyby władze znalazły cudownym sposobem nowe źródło przychodów na pokrycie dodatkowych wydatków, to stabilizująca reguła wydatkowa nie miałaby zastosowania.
Warto przy tym wspomnieć, że w poniedziałek inna grupa ekonomistów wystosowała do rządzących apel nie tylko o zostawienie reguły wydatkowej w spokoju, ale również o przywrócenie przejrzystości i transparentności finansów publicznych.
Rząd chce pozbyć się reguły wydatkowej by pomagać przedsiębiorcom, czy dalej budować polski socjal?
Dotychczasowa praktyka polskich władz, a także wypowiedzi najważniejszych polityków obozu rządzącego, nie dają wielkiego pola do optymizmu. Priorytetem pozostaje utrzymanie programów socjalnych realizowanych przez ostatnich pięć lat rządów Prawa i Sprawiedliwości. Mowa oczywiście o programie Rodzina 500 Plus czy dodatkowych emeryturach.
Te z punktu widzenia faktycznego rozwoju polskiej gospodarki stanowią bardziej obciążenie, niż realną korzyść. Pomijając już nawet to, że 500 Plus nie działa jako mechanizm stymulujący wzrost demograficzny a trzynasta emerytura stanowiła po prostu ordynarne przedwyborcze przekupstwo. Jedynym pożytkiem z takich działań jest bardziej tłumienie niepokojów społecznych.
Tarcza antykryzysowa dla przedsiębiorców stanowi jakąś tam pomoc dla gospodarki. Bardzo możliwe jednak, że reguła wydatkowa chroni nas bardziej przed dalszym rozdawnictwem. Nie jest w końcu tajemnicą, że rządowi pieniądze, które można by wykorzystać na ten cel skończyły się już dawno. Wygospodarowanie środków na ratowanie gospodarki stanowiło karkołomne wyzwanie.
Jakby tego było mało reguła wydatkowa stanowi dość istotny czynnik uwiarygadniający naszą gospodarkę w oczach zarówno agencji ratingowych, jak i rynków finansowych. Jej zawieszenie w dalszej perspektywie może oznaczać naprawdę poważne koszty. W skrajnie niekorzystnym scenariuszu nawet uruchomić swoisty efekt domina.