Przedłużony weekend nie wydaje się być najlepszym momentem na publikację tajnych rządowych dokumentów. Mimo to, holenderski Greenpeace zdecydował się na ujawnienie części wstępnej wersji międzynarodowego traktatu TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership) – umowy handlowej między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi.
Umowy negocjowanej w tak wielkim sekrecie, że do tej pory nie zdecydowano się na oficjalną publikację dokumentu. Traktat ten budzi wielkie kontrowersje, bo – jeśli zostanie wdrożony w życie – może odegrać wielką rolę w gospodarkach stron porozumienia. Czy TTIP przyczyni się do wzrostu gospodarczego i zwiększy ilość miejsc pracy? Czy wręcz przeciwnie – stracą na tym w szczególności kraje europejskie, w tym Polska?
TTIP – Tajne łamane przez poufne
Na wstępie muszę zaznaczyć, że opublikowane dokumenty nie są całym tekstem umowy handlowej – brakuje między innymi kontrowersyjnych planów wprowadzenia sądów arbitrażowanych rozstrzygających spory między krajami a korporacjami. Rozmowy między przedstawicielami USA i UE są prowadzone od 2011 r., jednak do dnia dzisiejszego konkretne zapisy negocjowanej umowy handlowej nie zostały oficjalnie przedstawione opinii publicznej. Co więcej, nawet oficjele nie mają wglądu w treść dokumentu – przykładowo, w Niemczech można zapoznać się z umową w dwóch miejscach (m.in. amerykańskiej ambasadzie), w czasie nie dłuższym niż dwie godziny, a dostęp do dokumentu mają i tak wybrani przedstawiciele rządu i parlamentu. Jeśli dodamy do tego fakt, że skutkiem wdrożenia traktatu będzie powstanie strefy wolnego handlu między Europą i Ameryką, co będzie miało ogromny wpływ na wiele sektorów gospodarki, to nie powinno nikogo dziwić, że wiele organizacji głośno protestuje przeciwko TTIP. Jedną z nich jest Greenpeace, któremu udało się uzyskać ok. 250 stron umowy. Jej angielską wersję znajdziecie tutaj. Co w niej znajdziemy?
Przede wszystkim, zniesione mają być istniejące bariery uniemożliwiające import określonych towarów w ramach strefy wolnego handlu. Jak wynika wprost z zapisu rozdziału zatytułowanego „National Treatment and Market Access for Goods„: „żadna ze Stron [porozumienia] nie wdroży ani nie utrzyma żadnych zakazów ani restrykcji w zakresie importu żadnych dóbr innej ze Stron” (tłum. własne). Na pierwszy rzut oka może to się wydawać świetnym rozwiązaniem: w końcu firmy z obu stron Atlantyku będą mogły ze sobą bez przeszkód rywalizować, a konsumenci powinni na tym zyskać. W końcu, konkurencja na wolnym rynku powinna wyjść wszystkim na dobre, prawda?
Bezpieczeństwo przede wszystkim? Już nie
Niestety, pozory mogą mylić. Przykładowo, w zakresie przepisów sanitarnych i fitosanitarnych (związanych m.in. z bezpieczeństwem żywności) kraje mają stosować „zasadę wzajemnego uznawania”. Zgodnie z propozycją, kraj importujący ma akceptować sanitarne i fitosanitarne standardy kraju eksportującego, pod warunkiem (dosyć mgliście określonym), że „kraj eksportujący obiektywnie demonstruje kraju importującemu, że jego warunki odpowiadają poziomem ochrony warunkom kraju importującemu” (tłum. własne). Schodząc na poziom szarej, gospodarczej rzeczywistości, umożliwi to wprowadzenie na rynek europejski żywności amerykańskiej. W ten sposób również do nas trafić może żywność modyfikowana genetycznie (i to bez żadnych oznaczeń – przepisy amerykańskie nie zawierają takiego wymogu).
Nie boicie się GMO? A co powiecie na chlorowane kurczaki? W USA powszechnie odkaża się mięso z kurczaków za pomocą chloru, co w Unii jest zakazane. Wprowadzenie TTIP może spowodować, że produkty, które do tej pory nie trafiały na rynek europejski, bo nie spełniały standardów, teraz będą mogły bez przeszkód być sprzedawane i kupowanego w UE, w tym w Polsce. Polscy producenci żywności obawiają się, że amerykańska konkurencja może stanowić poważne zagrożenie dla ich interesów. Prezes Indykpolu w wywiadzie dla Gazety Wyborczej powiedział, odnosząc się do perspektyw swojej branży na tle TTIP: „Nie mamy prawie nic do wygrania, a bardzo wiele do stracenia”.
I to chyba najlepsze podsumowanie TTIP w obecnym kształcie. Jeszcze w tym roku powinniśmy poznać pełny tekst traktatu, a jego losy spoczną w rękach posłów Parlamentu Europejskiego, którego zgoda jest niezbędna do wdrożenia dokumentu w życie. Czy tak się stanie? Na pewno będziemy o tym Was informować na bieżąco.