Mateusz Morawiecki zapowiada dość ostre zmiany w przepisach drogowych. Ten kierunek wielu uważa za dość słuszny, ale pojawia się problem. Jeśli za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h na godzinę będzie się odbierać prawko, to kto będzie woził… Mateusza Morawieckiego i resztę VIP-ów? Wbrew pozorom taki scenariusz jest możliwy, nawet biorąc pod uwagę fakt, że pojazdy SOP to pojazdy uprzywilejowane.
Choć z polskich dróg regularnie znikają dziury oraz rozklekotane samochody, to pod względem wypadków jesteśmy wciąż w ogonie Europy.
I chyba każdy czuje, że coś z tym trzeba wreszcie zrobić. Wreszcie premier zapowiedział zmiany w prawie o ruchu drogowym, a mianowicie;
- Pierwszeństwo dla pieszych przed wejściem na pasy,
- Ograniczenie prędkości na terenie zabudowanym do 50 km/h przez całą dobę,
- Możliwość utraty prawa jazdy przy przekroczeniu prędkości o ponad 50 km/h.
Zmiany w przepisach drogowych. Co na to kierowcy SOP?
Z wiarygodnością polityków, cóż, bywa różnie. I nie wskazujemy tu na żadną konkretną partię czy opcję. Po prostu tak jak redaktorzy czasem „podkręcają” nagłówki, prawnicy, bywa, mówią niezrozumiałym językiem, tak politycy, cóż – bywają hipokrytami.
Bo czy premier naprawdę jest wiarygodny, mówiąc o bezpieczeństwie drogowym? Przecież premierowi podlega Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. A MSWiA podlega… Służba Ochrony Państwa. Czyli instytucja, odpowiadająca za ochronę i transport VIP-ów, do niedawna znana jako BOR.
O tym, że SOP ma, delikatnie to ujmując, problemy z przestrzeganiem przepisów, wie chyba każdy, kto kiedykolwiek zaglądał do internetowych serwisów.
Ktoś powie – przecież auta SOP to pojazdy uprzywilejowane, nie zawsze muszą przestrzegać przepisów drogowych. Problem w tym, że muszą – chyba że ma włączone sygnały świetlne i dźwiękowe oraz zachowuje szczególną ostrożność. Z tym bywa jednak różnie. Jeśli więc kierowcy SOP mieliby tracić uprawienia za przekroczenie prędkości o „ledwie” 50 km/h, to mogłoby się okazać, że premiera… nie ma kto wozić.
Oczywiście można sobie wyobrazić, że po wprowadzeniu nowych przepisów, kierowcy SOP nauczą się jednak, że bezwzględnie trzeba jeździć na światłach, z sygnalizacją dźwiękową i zachowaniem szczególnej ostrożności, jeśli chce się jechać „ile fabryka dała”.
Jednak nawet jeśli tak będzie, to i tak chyba walkę o bezpieczeństwo na drogach premier powinien zacząć od zmiany nastawienia u rządowych kierowców. Bo nawet jeśli mają włączone wszelkie sygnalizacje, to i tak stwarzają gigantyczne zagrożenie na drogach. Jadą nieraz środkiem pasa z gigantyczną prędkością, a o tragedię naprawdę wtedy nietrudno. I oglądając ten filmik, naprawdę łatwo zrozumieć czemu SOP ma kolizję czy wypadek właściwie co kilka dni.
Proponujemy więc premierowi najpierw „wziąć” się za zmiany u kierowców opancerzonych Audi, a dopiero potem „brać się” za kierowców zwykłych Seicento, a nie odwrotnie.