To nie UOKiK zajmuje się egzekwowaniem przepisów kodeksu wykroczeń
Problemy z dostępnością cukru w sklepach skłonił poszczególne sieci handlowe do wprowadzenia ograniczeń. Limity na cukier w Lidlu wynoszą 3 kilogramy, w Aldi 5 opakowań. W Biedronce pod koniec lipca było to 10 kilogramów na jeden paragon. Wydaje się, że jeśli panika związana z cukrem potrwa dłużej, to wprowadzone limity będą z czasem robiły się coraz mniejsze. Pytanie jednak czy takie działanie ze strony sieci handlowych jest w ogóle zgodne z prawem?
Podstawowym problemem jest oczywiście art. 135 kodeksu wykroczeń. Ten relikt czasów Polski Ludowej stanowi dość poważne ograniczenie swobody działalności handlowej. W założeniu miał chronić obywateli, dzisiaj nazwalibyśmy ich "konsumentami", przed przechwytywaniem towaru przez obsługę sklepu lub wszelkiej maści spekulantami.
Dzisiaj ten przepis wydaje się niemalże martwym prawem. Po co ktoś w gospodarce rynkowej miałby ukrywać towar przed klientem albo odmawiać mu sprzedaży? Właśnie z tego powodu dalsze obowiązywanie art. 135 kodeksu wykroczeń bywa przedmiotem krytyki. Wyjątek od wspomnianej reguły stanowią jednak przypadki takie jak limity na cukier w Lidlu.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Na pierwszy rzut oka reglamentowanie dostępu do jakiegoś towaru przez sieć sklepów wydaje się działaniem zabronionym. Warto jednak zwrócić uwagę na stanowisko Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Z komunikatu przesłanego Polskiej Agencji Prasowej możemy dowiedzieć się dwóch bardzo ciekawych rzeczy.
Limity na cukier w Lidlu jak najbardziej mogą się mieścić w granicach prawa
Skoro już wiemy, że w tym przypadku niezwykle istotne będą wszystkie szczegóły sprawy, to możemy się zastanowić, jak limity na cukier w Lidlu mają się do art. 138 kodeksu wykroczeń. Od razu warto wskazać na wcześniejsze stanowisko UOKiK w bardzo podobnej sprawie. Wówczas instytucja uznała, że limity zakupów na osobę jak najbardziej mieszczą się w granicach obowiązującego prawa.
Warto zauważyć, że limity na cukier w Lidlu i pozostałych sieciach handlowych nie muszą być powiązane z wprowadzeniem stanu nadzwyczajnego. Stan epidemii takowym w żadnym wypadku nie jest. Trzeba jednak przyznać, że obecność takowego nie pozostanie bez znaczenia. Najważniejszą przesłanką przesądzającą o legalności reglamentacji wydaje się istnienie obiektywnych i racjonalnych przesłanek.
W przypadku cukrowej histerii rzeczywiście istnieje poważne zwiększenie popytu, który przekracza w tym momencie możliwości jego zaspokojenia przez sklepy. Same sieci handlowe przyznają to wprost. Przykładem może być na przykład regulamin "akcji sprzedaży artykułów limitowanych" wprowadzonej przez Aldi. Uzasadnienie znajdziemy w formie wstępu i w §3 tegoż regulaminu.
Cukrowa histeria i działania scalperów to rzeczywiste okoliczności uzasadniające limity na cukier w Lidlu
Na nieproporcjonalnie zwiększony popyt na cukier składa się kilka czynników. Najważniejszym są chyba jednak nastroje wśród konsumentów. Nie da się ukryć, że cukier zawsze zajmował ważne miejsce w swoistym "koszyku kryzysowym" Polaków. Podobnym wzięciem cieszą się kasze, makarony, mąka czy papier toaletowy. Teraz mamy dodatkowo sezon na robienie przetworów i nalewek. Do tego dochodzą problemy logistyczne po stronie samych sieci handlowych.
Kolejną istotną przesłanką jest zainteresowanie cukrem ze strony plagi współczesnego handlu, jaką są scalperzy. Cukier kupiony w sklepie bardzo szybko może wylądować w dużo wyższej cenie na Allegro, OLX czy Shopee. Poszczególne sieci sklepów skarżyły się na przypadki przedsiębiorców wykupujących hurtowe ilości towaru. Reglamentacja ma na celu właśnie powstrzymanie tego typu zachowań w trosce o ogół klientów.
Panika po stronie konsumentów wydaje się oczywiście irracjonalna. Jej istnienie jest jednak faktem i zarazem istotną okolicznością, z którą muszą się mierzyć sieci handlowe. Można więc śmiało uznać, że działania z ich strony są racjonalne. To z kolei oznacza, że limity na cukier w Lidlu, Biedronce i pozostałych sieciach handlowych jak najbardziej są zgodne z prawem.