Swoją historię opisała nam pani Diana. To bardzo ciekawe perypetie, szczególnie w kontekście świątecznych zakupach w sklepach znanych sieci w galeriach handlowych. Tym razem nasza czytelniczka zweryfikowała ile faktycznie jest marki Reebok w sklepie Reebok w Arkadii.
Czy niebawem będziemy musieli żyć w świecie, w którym przed zakupami w centrum handlowym konieczna będzie uprzednia wycieczka po KRS, sprawdzanie struktury udziałów oraz właściciela sklepu? Oby nie, zwłaszcza, że z reguły takie reklamacje uwzględniane są bezproblemowo. Ale nie w przypadku Reeboka w Arkadii, który Reebokiem tak naprawdę nie jest.
Wyobrażacie sobie, że wchodzicie do salonu Play i sprzedawca nie chce Wam załatwić jakiejś podstawowej sprawy związanej z waszym kontem abonenckim? Albo, że trafiacie do sieciowego fastfooda i twierdzi on, że nie będzie respektował na przykład kuponów promocyjnych? Oczywiście – z bardzo nielicznymi wyjątkami (lotniska) – trudno jest sobie taki scenariusz wyobrazić, bo choć z reguły prowadzone są one przez określonych przedsiębiorców będących jedynie franczyzobiorcami, decydując się na działanie pod szyldem znanej marki decydują się na branie odpowiedzialności biznesowej za decyzje swojej firmy-matki.
Reebok w Arkadii Reebokiem się nie czuje
Swój tok rozumowania oraz postępowania Pani Diana zrelacjonowała naszej redakcji w punktach.
1. Chcę kupić prezent świąteczny w sklepie Reebok, ale z racji tego, że nie konsultowałam tego jeszcze z osobą obdarowywaną, sprawdzam czy sklep Reebok daje możliwość zwrotu.
2. Na stronie www.reebok.pl dowiaduję się, że sklep Reebok daje możliwość
zwrotu towaru przez 100 dni, zarówno online, jak i w sklepach stacjonarnych.
3. Szukam więc oficjalnego sklepu tej firmy w wyszukiwarce.
4. Upewniam się na oficjalnej stronie producenta, że to rzeczywiście firmowy sklep.
5. Upewniam się nawet na stronie Centrum handlowego, czy sklep nie jest sklepem franczyzowym typu InterSport czy GoSport. Absolutnie nic na to nie wskazuje.
6. Udaję się do sklepu. Witryna sklepowa, również absolutnie w żaden sposób nie sugeruje Klientowi, że może to być sklep franczyzowy.
7. Kupuję towar, ale po rozmowie telefonicznej z przyjaciółką okazuje się, że jest nietrafiony (sam towar – legginsy, nie został nawet wyjęty z torebki).
8. Po tygodniu udaje się do Arkadii celem zwrócenia towaru (nienaruszony, z dowodem zakupu, w FIRMOWEJ torebce Reebok), ale Pani informuje mnie, że „zwroty nie są przyjmowane”).
9. Osoby z Działu Klienta Reebok powołują się na tłumaczenie, że sklep nie jest firmowym sklepem firmy Reebok, a jedynie franczyzą (na rachunku rzeczywiście widnieje wcześniej nigdzie nie komunikowany City Sport).
Reebok, nie-Reebok z Arkadii czy pani Diana – kto ma rację?
Opisana nam historia wzbudziła spore zaskoczenie w redakcji Bezprawnika. Sytuacja, w której klient dowiaduje się kto faktycznie jest sprzedawcą dopiero patrząc na paragonie nie wydaje się zbyt komfortowa. Dziwi jednak przede wszystkim zachowanie marki Reebok, które w dużej sprzeczności z faktami stawia informacje zawarte na swojej stronie internetowej. Warto przypomnieć, za ustawą o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, że:
Czynem nieuczciwej konkurencji jest takie oznaczenie przedsiębiorstwa, które może wprowadzić klientów w błąd co do jego tożsamości, przez używanie firmy, nazwy, godła, skrótu literowego lub innego charakterystycznego symbolu wcześniej używanego, zgodnie z prawem, do oznaczenia innego przedsiębiorstwa.
Wydaje się więc, że nie tylko zwrot naszej czytelniczki, zgodnie z zapewnieniami na stronie internetowej, powinien zostać uznany, ale również UOKiK ma szansę na zawiązanie nowego noworocznego postanowienia w kwestii praktyki umywania rąk przez i od ukrytych franczyzobiorców.