Nadawanie telewizji przez internet, nawet kreatywne, może być naruszeniem prawa – wyrok TSUE w głośnej sprawie VCAST

Technologie Dołącz do dyskusji (148)
Nadawanie telewizji przez internet, nawet kreatywne, może być naruszeniem prawa – wyrok TSUE w głośnej sprawie VCAST

Każdy z nas ma prawo na własny użytek nagrać program telewizyjny. Czy to oznacza, że legalna jest strona internetowa udostępniająca nagrane programy w chmurze, która nie pyta nadawców o zgodę na udostępnianie? Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że nie można pozwalać na takie usługi. 

Problem: Zdalne nagrywanie w chmurze

Wczoraj Trybunał Sprawiedliwości UE wydał wyrok w ciekawej sprawie VCAST vs RTI (C‑265/16).

Tło sprawy było następujące. Firma VCAST udostępnia swoim klientom możliwość oglądania telewizji „z chmury”. W praktyce wygląda to tak, że użytkownik chcący obejrzeć jakiś program wybiera go sobie na stronie, zaznacza ten program albo przedział czasowy i czeka, aż ten program zostanie nagrany przez VCAST „w chmurze”. Później użytkownik może sobie program obejrzeć. Są trzy wersje tej usługi – bezpłatna z reklamami oraz dwie wersje płatne.

VCAST nie pytał nadawców telewizyjnych o zgodę i w tej sytuacji każdy spytałby, czy to jest zgodne z prawem? Sam VCAST uważa, że jego działalność mieści się w pojęciu tworzenia kopii na użytek prywatny. Tak samo jak można nagrywać programy telewizyjne na swój własny użytek, tak samo – zdaniem VCAST – można rejestrować sobie programy w chmurze za pomocą „zdalnego systemu rejestracji”.

Sprawa w sądzie

VCAST chciał zyskać sądowe potwierdzenie legalności swoich działań. Pozwał więc RTI – włoskiego nadawcę telewizyjnego, którego programy udostępnia. Sprawa trafiła do sądu w Turynie. Sąd uznał, że mamy tu do czynienia ze sprawą wkraczającą w zakres prawa UE, zatem do Trybunału Sprawiedliwości UE zostały skierowane dwa pytania.

  1. Czy zgodne z prawem Unii są takie przepisy krajowe, które zakazują dostarczania osobom prywatnym „zdalnej rejestracji wideo” utworów chronionych (w ramach kopii na użytek prywatny)?
  2. Czy zgodne z prawem Unii jest prawo krajowe, które zezwala przedsiębiorcy na dostarczanie osobom prywatnym usługi „zdalnej rejestracji wideo” utworów chronionych (w ramach kopii na użytek prywatny), w zamian za zryczałtowaną rekompensatę na rzecz podmiotu prawa autorskiego, co oznacza w istocie system obowiązkowej licencji?

To jest „udostępnianie”. Nie tylko kopiowanie

Tymi pytaniami zajął się najpierw rzecznik generalny TSUE Maciej Szpunar. Doszedł on do wniosku, że unijne przepisy nie sprzeciwiają się robieniu kopii prywatnych w chmurze, ale… jest jedno ważne „ale”. Możliwość skorzystania z VCAST nie jest zależna od wcześniejszego dostępu użytkownika do programów telewizji naziemnej we Włoszech. Może więc dojść do sytuacji, gdy ktoś nie może pobierać programów RTI, ale mógłby je nagrać przez VCAST. To oznacza, że VCAST jest de facto źródłem dostępu do programów, a nie tylko narzędziem zwielokrotniania. Innymi słowy VCAST dokonuje publicznego udostępniania.

Trybunał Sprawiedliwości UE we wczorajszym wyroku wyraził zdanie podobne jak rzecznik generalny. Również stwierdził, że VCAST nie ogranicza się jedynie do „organizowania kopiowania”, ale w dodatku udziela dostępu do niektórych programów telewizyjnych.  Czynność udostępniania oznacza – zdaniem Trybunału – każde transmitowanie chronionych utworów, niezależnie od wykorzystywanego środka lub procesu technologicznego. Posiadacz praw autorskich nie może zabronić sporządzania kopii prywatnych na własny użytek, ale jednocześnie nie jest pozbawiony prawa do zabronienia lub udzielenia jakiegoś rodzaju dostępu do własnych utworów. Programy emitowane przez RTI były adresowane do pewnego rodzaju publiczności, natomiast VCAST tworzył jakby nową publiczność.

Ostatecznie Trybunał odpowiedział, że prawo UE sprzeciwia się takim przepisom krajowym, które zezwalałaby na świadczenie usłudze „zdalnego rejestrowania w chmurze” kopii na użytek prywatny utworów chronionych, za pomocą systemu informatycznego, wraz z aktywnym udziałem z jego strony przy rejestracji i bez zezwolenia podmiotu prawa autorskiego.

„Zdalne eksperymenty” z prawem autorskim

To kolejny wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE, który dotyczy niezwykle ważnego pojęcia „publicznego udostępniania”. W kwietniu pisaliśmy o tym, że samo sprzedawanie odtwarzaczy może być „publicznym udostępnianiem” nie mówiąc już o tym, że linkowanie może być publicznym udostępnianiem.

Przyznam, że o ile wyroki w sprawie linkowania i odtwarzaczy nieco mnie dziwiły, wyrok w sprawie VCAST jest dla mnie zrozumiały. Kopiowanie „prywatne” przestaje być naprawdę prywatne w momencie, gdy dokonuje tego usługodawca dostarczający usługę obliczoną na zysk. Najnowsza historia nowych technologii zna więcej przypadków, gdy usługodawcy próbowali wykiwać prawa autorskie jakimś zdalnym dostępem.

W roku 2011 startup o nazwie Zediva uruchomił wypożyczalnię DVD umożliwiającą wypożyczenie fizycznej płyty DVD do obejrzenia, ale przez internet. Użytkownicy mieli dokonywać „zdalnych wypożyczeń”, a obraz miał być strumieniowany ze zdalnego odtwarzacza DVD, w którym w momencie odtwarzania naprawdę była wypożyczona płyta. To dawało możliwość wypożyczania online nawet tych filmów, które nie były dostępne w usługach VoD. Organizacja branży filmowej – MPAA – szybko pozwała Zedivę mówiąc, że tak czy owak była to usługa VOD transmitująca filmy przez internet (niezależnie od źródła odtwarzania).

Inny startup – Aereo – chciał oferować oglądanie przez internet telewizji naziemnej w taki sposób, że przydzielał on każdemu swojemu użytkownikowi małą antenę telewizyjną, a sygnał z tej przypisanej anteny był przesyłany do odbiorcy przez internet. Aereo mówiło, że jest zwykłą anteną, tylko obsługiwaną zdalnie. W roku 2014 amerykański Sąd Najwyższy uznał, że Aereo jest operatorem kablowym, niezależnie od sposobu pozyskiwania sygnału telewizyjnego.

Wypada jeszcze wspomnieć o firmie TVCatchup, która oferowała dostęp przez internet do niekodowanych kanałów telewizyjnych. Spółka ta uważała, iż ma prawo udostępniać przekazy, gdyż jej abonenci opłacają abonament telewizyjny i na tej podstawie mogą oglądać programy także przez internet. Co istotne, TVC naprawdę wymagała od swoich klientów dowodu, że opłacili abonament.

Brytyjscy dostawcy pozwali TVC i sprawa trafiła do Trybunału Sprawiedliwości UE. Ten stwierdził, że udostępnienie w internecie materiału telewizyjnego zawsze wymaga zgody autora, gdyż stanowi „publiczne udostępnianie” utworu (sprawa ITV Broadcasting vs TVCatchup – C-607/11). Warto jednak zauważyć, że sprawa TVC dotyczyła przekazywania całego sygnału telewizyjnego, natomiast w opisywanej sprawie VCAST chodziło o nagrywanie i późniejsze udostępnianie w chmurze fragmentów przekazu.