W tym roku gospodarstwa domowe są chronione przed katastrofalnymi wzrostami cen energii przez Tarczę Solidarnościową. Ustawowa cena maksymalna obowiązuje jednak jedynie do końca roku. Co dalej? Ceny prądu w 2024 r. mogą się wymknąć spod kontroli. Według niektórych szacunków Polacy mogą czekać rachunki nawet o połowę wyższe.
Tarcza Solidarnościowa i cena maksymalna energii teoretycznie obowiązują tylko do końca roku
Wysokie ceny energii elektrycznej stanowią poważne wyzwanie dla całej gospodarki. Windują koszty prowadzenia właściwie każdej działalności gospodarczej, co nie pozostaje bez wpływu na ceny na sklepowych półkach. Gospodarstwa domowe i niektóre podmioty szczególnie wrażliwe korzystają przynajmniej z ustawowej ochrony przed wyjątkową drożyzną. Mowa o rządowej Tarczy Solidarnościowej, której kluczowy element stanowi ustawowa cena maksymalna. Jest jednak pewien problem: obecne rozwiązania mają charakter tymczasowy, obowiązują jedynie do końca roku.
Portal Gazeta.pl zwraca uwagę na możliwą konsekwencję nieprzedłużenia Tarczy Solidarnościowej. Ceny prądu w 2024 r. mogą drastycznie wzrosnąć. W grę wchodzą rachunki dla gospodarstw domowych wyższe nawet o 50 proc. To wszystko przy nominalnym obniżeniu taryf na energię elektryczną o 20 proc. Jak to możliwe? Wszystko przez specyfikę konstrukcji ustawowej ceny maksymalnej.
Przypomnijmy: rząd dopłaca firmom energetycznym różnicę. W przypadku gospodarstw domowych cena maksymalna wynosi obecnie 693 zł/MWh. Taryfy zaś wynoszą w zależności od dostawcy od 105 do 113 zł/MWh. Równocześnie Tarcza Solidarnościowa zawiera specjalne zamrożone taryfy wynoszące 410 zł/MWh w przypadku tych osób, których zużycie energii utrzymuje się w wyznaczonym limicie.
W momencie, gdy Tarcza Solidarnościowa się kończy, znika zarówno cena maksymalna dla odbiorców wrażliwych, jak i specjalna taryfa dla gospodarstw domowych mieszczących się w limicie. Tym samym taryfy niższe niż dzisiaj i tak oznaczają, że ceny prądu w 2024 r. byłyby wyższe niż obecnie. Jak bardzo? Trudno tak naprawdę powiedzieć. Szacunki portalu „Wysokie Napięcie” sugerują cenę w okolicach 800 zł/MWh. Dawid Czopek z Polaris FIZ sugeruje bardziej optymistyczny scenariusz i ceny kształtujące się w okolicach 600-700 zł/MWh. To wciąż zauważalnie więcej niż ceny poniżej progu zużycia.
Ceny prądu w 2024 roku tak naprawdę zależą od tego, czy politykom po wyborach będzie się chciało interweniować
Jedno jest pewne: ceny prądu w 2024 r. bez interwencji państwa mogą się łatwo wymknąć spod kontroli. Ktoś mógłby stwierdzić, że rząd może przecież przedłużyć Tarczę Solidarnościową. Po drodze mamy jednak jesienne wybory parlamentarne. Można się oczywiście spodziewać, że politycy postanowią zagrać rachunkami za prąd w trakcie kampanii i naobiecywać Polakom względnie znośne ceny. Byłby to dość optymistyczny scenariusz sprawiający, że podwyżki wcale nie byłyby tak bolesne.
Nie wiemy jednak tak naprawdę, kto będzie rządzić po wyborach. Ewentualnymi obietnicami dzisiejszych rządzących opozycja po zwycięstwie wcale nie musi się przejmować. Z drugiej strony, utrzymanie władzy przez Zjednoczoną Prawicę również niczego nie gwarantuje. Biorąc pod uwagę fatalną sytuację finansów państwa, władza mogłaby powtórzyć manewr Viktora Orbana: naobiecywać, sypnąć pieniędzmi przed wyborami i później ze wszystkiego się wycofać.
Polityka i ceny są ze sobą splecione także na innym poziomie. Większość koncernów energetycznych w Polsce należy przecież albo do Skarbu Państwa, albo do innych jego spółek. Stanowiska prezesów poszczególnych firm zależą przecież w dużej mierze od polityków, więc ci mają w ręku potężne narzędzie nacisku. Problem w tym, że do tej pory władze rzadko interweniowały w ten sposób w sprawach, które dotyczą interesu obywateli, a nie ich własnym. Są jednak precedensy, jak na przykład wymuszenie obniżki cen biletów w PKP Intercity.
Co jednak z wolnym rynkiem i samoregulacją? Nikt nie jest chyba na tyle naiwny by sądzić, że istnieje jakakolwiek równowaga pomiędzy konsumentem a koncernami energetycznymi. Prąd jest praktycznie niezbędny do życia w dzisiejszym społeczeństwie. Zdaje sobie z tego sprawę polski ustawodawca, stąd mechanizm zatwierdzania taryf dla gospodarstw domowych przez URE. Urząd nie może jednak ignorować uzasadnionych kosztów wytwarzania, przesyłania i dystrybucji energii elektrycznej. Nie może także zmusić koncernów do sprzedawania energii bez uzyskania zysku.
Dobrym punktem odniesienia są ceny kontraktów BASE na dostawy energii w 2024 r. na Towarowej Giełdzie Energii wynoszą ok. 720 zł za MWh. Dlatego jeśli ceny prądu w 2024 r. miałyby być zbliżone do obecnych, to jakaś interwencja państwa na poziomie ustawowym byłaby niezbędna.